Strona:Samuel - Adalberg - Księga przysłów.djvu/8

Ta strona została przepisana.

Podstawę przedsięwzięcia stanowić musiał materjał „przysłowiowy,” który należało zgromadzić z możliwie wszystkich dostępnych źródeł drukowanych i rękopiśmiennych, a ten uzupełnić żywiołem najcenniejszym, ludowym, nie objętym dotąd drukami.
Z początku praca szła oporem, nie łatwo bowiem było o druki XVI i XVII wieku, bez których obejść się było niepodobna, a liczba prac, mniej wprawdzie starych a rzadkich, ale bądź co bądź trudnych do znalezienia po za bibljoteką, dosięgała poważnej liczby kilkuset. I byłaby może rozpoczęta praca na niczym spełzła, wobec niemożliwej do zwalczenia trudności, gdyby nie przypadek szczęśliwy, który mnie po wielu wędrówkach, przedsiębranych celem odszukania tej lub owej rzadkości, zaprowadził do księgozbioru prywatnego p. Ignacego Bernsteina, zbioru specjalnego, liczącego wówczas już przeszło 2,000 dzieł we wszystkich językach, a zawierających tylko... przysłowia. Ze zbioru tego korzystał już w swoim czasie K. Wł. Wójcicki, choć ze stratą dla swych następców, wspomnieć o tym zaniedbał. Dzięki rzadkiej i szczerej uczynności p. Bernsteina, stał przedemną olbrzymi księgozbiór „przysłowiowy” dopraszający się wyzyskania. Od owej też chwili praca, powoli lecz stale postępowała. Rękopis rósł, wsiąkał w siebie coraz więcej zbiorów książkowych, a i tych liczba prawie z dniem każdym się zwiększała. Pierwszą bowiem i najważniejszą zaletę pracy stanowić mogła obfitość jej materjału, nie należało więc gardzić najmniejszą, na pozór bezwartościową broszurą, gazetą lub kalendarzykiem w myśl przysłowia: ziarnko do ziarnka. Nie zadowalając się też skromnym zasobem przysłów ludowych, objętych zbiorami, starałem się o powiększenie go spożytkowaniem dostępnych mi rękopisów, czytaniem wydanych lub wciąż ukazujących się pism dla ludu, prac etnograficznych, uzyskaniem zbiorków z przysłowiami zapisanemi wprost z ust ludu, wreszcie pilnym notowaniem każdego zasłyszanego przysłowia. Nie uważając jeszcze wówczas mej pracy za tak daleko posuniętą, by z niej dzieło niniejsze powstać mogło, wydrukowałem w r. 1885 w jednodniówce „Dla pogorzelców” artykulik, wyrażając w nim życzenie, aby się kto zebraniem i opracowaniem wszystkich przysłów polskich zajął, wskazując wielki pożytek, jakiby dzieło podobne badaniom etnograficznym przynieść mogło. Krótka ta wzmianka zainteresowała szczupłe jeszcze wówczas kółko folklorystów (Czasopismo „Wisła” powstało dopiero w roku 1887). Powoli praca zyskiwała sobie zwolenników, co przyczyniło się wielce do otwarcia dla mnie podwoi wielu bibljotek, jak wiadomo, nie bardzo chętnych, gdy chodzi o stare a rzadkie druki lub rękopisy. Dzięki uprzejmości Zarządu Bibljoteki Ordynacji Krasińskich, a szczególnie dzięki panu Zygmuntowi Wolskiemu, pomocnikowi bibljotekarza, który na kwestję przeze mnie w jednodniówce podniesioną pierwszy zwrócił uwagę i ochotnie z ofiarowaniem pomocnej ręki pośpieszył, mogłem wygodnie przez ośm miesięcy pracować nad rękopisami Jacka Przybylskiego, Tymoteusza Lipińskiego, lub odszukać niejeden rzadki i nieznany druk, jak np. dziełko Gamiusa, Flores trilingues (Gedaniae 1702), zawierające przysłowia w językach: łacińskim, polskim i niemieckim, dotąd przez nikogo