nie wyzyskiwane a prawie nie znane, i w. in. Nie mniej życzliwym okazał się Zarząd Bibljoteki Ordynacji Zamojskich, w osobie pana Profesora Józefa Przyborowskiego, dozwalając mi korzystać ze starych druków i rękopisów. Słowem, przyjąwszy za zasadę uczynienie pracy niniejszej możliwie kompletną, nie szczędziłem zabiegów i starań, aby celu tego być jak najbliżej. W r. 1887 rękopis liczył już przeszło dwadzieścia tysięcy przysłów, a znaczna liczba dzieł i rękopisów czekała jeszcze zużytkowania.
Gdy jednakże z czasem coraz mniej zaczęło przybywać źródeł nowych, co zapowiadało rychłe ich wyczerpanie się, wówczas tym natarczywiej nasuwały się dwa, różne co do znaczenia, ale pierwszorzędnej wagi kwestje. Pierwsza, to kwestja metody opracowania, jaką do nagromadzonych materjałów zastosować należało, materjału surowego bowiem wydać wcale nie zamierzałem; druga, to kwestja nakładcy na dzieło. Los bowiem dziesiątków rękopisów, zalegających półki bibljoteczne i czekających zmiłowania się szperacza, wcale się pracy mej nie uśmiechał. Nie łudząc się więc myślą znalezienia nakładcy na dzieło, nic prócz strat nie obiecujące, postanowiłem zwrócić się do Komitetu Kasy imienia Mianowskiego. Opracowawszy małą cząstkę całego zbioru, według planu, ułożonego na podstawie badań nad literaturą paremjograficzną obcą i spostrzeżeń własnych, przedstawiłem ją Komitetowi Kasy im. Mianowskiego, prosząc o zapomogę na jej ukończenie i wydanie, jak również o zdanie co do wartości pracy całej, a szczególnie jej opracowania.
Ku zadowolenia mojemu, Szanowny Komitet „Księgą” gorąco się zainteresował. Aby o wartości jej zasięgnąć zdania szerszych kół literackich, wydrukowano i rozesłano kilkadziesiąt próbnych egzemplarzy pierwszego arkusza „Księgi”, prosząc o jej ocenę. Był to wdzięczny bardzo i szczęśliwy pomysł, z odpowiedzi bowiem mogłem zmiarkować zdania i poglądy na zastosowany w „Księdze” system układu i obrobienia wogóle.
Sądy, w odpowiedziach wyrażone, dalekie były od jednomyślności i dlatego na kwesję opracowania bez wpływu pozostać musiały, a choć wielu krytyków nie szczędziło zarzutów, zdaniem ich usprawiedliwionych, to wszakże co się tyczy potrzeby i pożytku podobnego dzieła dla literatury, dwóch zdań różnych nie było. Komitet Kasy im. Mianowskiego uchwalił zapomogę na ukończenie i wydanie dzieła, dodając mi tym bodźca do usilniejszej pracy.
Mając teraz pewność ogłoszenia „Księgi”, nie śpieszyłem się z rozpoczęciem druku: nastręczały się coraz to nowe źródła drukowane i rękopiśmienne, które zużytkować należało, a i opracowanie pochłaniało moc czasu. Dzięki wydrukowanej próbce „Księgi” ożywiła się dyskusja nad literaturą przysłowioznawczą, a z nią wzrosło i zainteresowanie przygotowującą się do druku pracą. W r. 1888 „Księga” zyskała w osobie p. Hieronima Łopacińskiego (Rafała Lubicza) dzielnego i gorliwego orędownika. Zasilał on „Księgę” aż do ostatniej chwili materjałami przez siebie i inne osoby zbieranemi. Znakomite też usługi zaczynała oddawać „Księdze,” dzięki serdecznemu i gorącemu poparciu p. Dra Jana Karłowicza, o którym z wdzięcznością tu wspominam, redakcja „Wisły”, która zamieściła odezwę moją o zbieranie
Strona:Samuel - Adalberg - Księga przysłów.djvu/9
Ta strona została przepisana.