Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

dnia do skrzypiec tatusia, zagrał go bez zarzutu, ze słuchu jedynie.
Jak żywa stanęła przed nim ta scena i postać ojca.
Po menuecie zagrał kilka łatwych tańców, grał je niegdyś znajomym panienkom podczas lekcji tańców.
Widział dziewczynki kręcące się w około wielkiej sali i nauczycielkę wybijającą takt nogą.
Sztywność palców ustępowała, szło mu już znacznie łatwiej. Zagrał partję pierwszych skrzypiec w kwartecie Mozarta.
Uczył się tego kwartetu, będąc w ostatniej klasie gimnazjalnej w Falunie.
Wraz z kilku amatorami miał odegrać ten utwór na koncercie dobroczynnym. Jakiż on był dumny z tego występu! Grając te łatwe rzeczy, miał jedynie na celu pozbycie się sztywności ręki, a podczas gry czuł wyraźnie, że jednocześnie dzieje się z nim coś niezwykłego. Ożyły w nim wspomnienia lat dziecinnych, młodzieńczych, a gdy chce sięgnąć pamięcią dalej, napotyka jakąś gęstą zasłonę, mrok nieprzenikniony.
Gdy gra — mrok, pokrywający jego myśli rozstępuje się, gdy chce się zastanowić, znów go otacza zasłoną. Będzie więc grał, a ukochana sztuka niechaj go wyprowadza z tego labiryntu.
I wyprowadziła.
Po każdym odegranym utworze ciemna zasłona staje się przezroczystą. Rok za rokiem przesuwa się w jego pamięci. Ożyły wspomnienia lat uni-