umrzesz, nie zobaczysz już nigdy tego, którego tak dobrze zapamiętałaś, dokończył anioł.
Po tych słowach dziewczyna zrozumiała szczęście, jakie dać może wzajemna miłość, — lecz i to jej nie skusiło.
— Nie, nie, boję się życia, chcę umrzeć!
Anioł podniósł rękę i dziewczyna ujrzała piasczystą pustynię, bezwodną i spaloną żarem. Na piasku leżały nakształt złomów skalnych dzikie zwierzęta z przerażającemi pazurami i kłami. Czatowały na zdobycz.
W dali ukazał się student, zbliżał się niefrasobliwie, nie podejrzewając czatujących na niego bestji.
— Przestrzeż go, przestrzeż go, prosiła Ingryda anioła. Powiedz mu, by miał się na baczności.
— Mnie nie wolno z nim rozmawiać, — rzekł anioł. Przestrzeż go sama!
Pozornie zmarła chciała się dźwignąć, — przekonała się przerażona, że siła śmierci nałożyła jej okowy.
Po wielu wysiłkach serce zaczęło bić, krew krążyć, sztywność śmiertelna ustępowała. Podniosła się i pośpieszyła na spotkanie Gunnara...