Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

gnąwszy w boczną skrytkę swego worka, wydobył skrzypce i smyczek. Zgiął się nad grobem, jakby w ukłonie. Nieboszczyk chętnie zapewnie posłucha muzyki.
W grze Gunnara dużo było rzewnego uczucia, smutku. Grał cicho, zaledwie dotykając strun; nie pamiętał ani jednej melodji, struny same śpiewały, gdy się ich dotknął smyczkiem.
Drogie mu były te śpiewające skrzypce.
Grając nadsłuchiwał z promiennym uśmiechem, jak dorosły człowiek słucha szczebiotu dziecka. Rzewne melodje wyrastały, jak kwiaty z ziemi. Białe i pstre kwiateczki zasłały murawę w około niego, a on pragnął ich coraz więcej i więcej, aby zasłały cały cmentarz, całą dolinę.
Dziewczyna śpiąca w trumnie usłyszała muzykę.
Brzęk strun obudził w niej marzenia, od wspomnień słodkich drgnęło serduszko, krew zaczęła krążyć.
Znikły widzenia senne, zapomniała o nich.
Zdawało się jej obecnie, że leży w łóżku i dziwiła się, że jeszcze nie umarła. Wszakże pożegnała już swych opiekunów, rodzeństwo i służbę, nawet starszy pan pastor przychodził dysponować ją. Od kilku już dni przestała zajmować się ziemskiemi sprawami, nie do uwierzenia, że dotąd jeszcze nie umarła!
Dlaczego jednak tak ciemno w pokoju, a i zimno jej, skostniała zupełnie, widocznie spadła z niej kołdra, chciała się podnieść, poszukać kołdry —