Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII.
W niedzielę po Bożem Narodzeniu Ingryda siedzi pod oknem w bawialni i haftuje. Pani radczyni robi pończoszkę, siedząc jak zwykle na kanapie.
Panuje zupełna cisza.
Przed chwilą wyszła z pokoju imość Stawa, która przyszła oznajmić, że młody pan układa swój tłomok, nieomylny znak, że wybiera się w drogę.
— Jeszcze wcześniej, niż zwykle odchodzi, — dodała z wyrzutem, patrząc na Ingrydę.
Dziewczyna rozumie, czego od niej żądają, a ona nie może nic uczynić. Haftuje w dalszym ciągu z pochyloną głową. Zapada jakby w odrętwienie, a smutne jej myśli układają się w fantastyczny obrazy.
Zdaje się jej, że chodzi po pokojach górnego piętra domu. Mija długi szereg salonów z me-