Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

cie, że sam Bóg ją tu przystał. Po oczach jej poznać można, że może uleczyć chorego. I cóż zrobiła?
— Nic nie zrobiła!
— To moja sprawa, rzekła kuma Troska. Umyślnie jej nie powiedziałam, dlaczego ją tu zatrzymano. Gdyby o tem wiedziała, nie marzyłaby o przybyciu tu swego ukochanego. A gdyby nie żywiła tej nadziei, nie doznała by rozczarowania. Rozczarowanie pozbawiło ją energji i dlatego nie była w stanie nic zrobić dla warjata. Nawet na niego nie spojrzała. Nienawidzi go dla tego, że nie jest tym, którego oczekiwała. To dzieło rąk moich, imość Stawo!
— Tak pani, gdy ty się bierzesz do dzieła, zawsze cel osiągniesz.
Kuma Troska wyjęła szarą koronkową chustkę i wytarła zaczerwienione oczy.
— Nie staraj się okazywać lepszą, niż jesteś, imość Stawo. Wiem, że wam nie podoba się, iż moje ptaki zajęły tu pokój. Wy i wasza pani myślicie tylko o tem, aby mnie oszukać. Ale teraz to już wasz koniec nadchodzi.
— Tak, teraz może szanowna pani być zupełnie spokojną, — teraz już koniec. Młody pan zapakował już swój tłomok — odchodzi. To, o czem pani radczyni marzyła przez całe lato i jesień — skończone. Myślałyśmy, że jej się uda zatrzymać go w domu, a ona nie zwracając uwagi na naszą dobroć, — nic dla niego nie zrobiła.
— Tak. Ona mogła być doskonałą dla was po-