Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

Pewnego dnia Ingryda przechadzała się z nim po parku i poprosiła go, aby przestał się kłaniać — kotom. Nie prosi o zaprzestanie ukłonów przed koniem lub psem, wie że to za trudne, ale czy można się obawiać tak małego stworzonka, jak kotek?
— Można — bo koty, to kozły.
— Nie może kot być kozłem, bo niema rogów.
Zdawało się, że to rozumowanie przekonało Gunnara.
Następnego dnia przechodząc przez kuchnię spotkał kota imość Stawy.
— Ten kozioł nie ma rogów, rzekł śmiejąc się z zadowoleniem.
Przeszedł śmiało obok kota i usiadł przy grającej Ingrydzie.
Po upływie kilku minut począł się niepokoić, wstał, podszedł do kota — i nisko się przed nim skłonił.
Ingryda wzięła kota na ręce i poczęła go głaskać, — Gunnar opuścił kuchnię i przez cały dzień następny nie pokazał się.
Dziewczyna łamała ręce z rozpaczy.
— Dziecko, dziecko, mówiła jej radczyni, robisz te same próby, które ja dawniej robiłam. Zostaw to, bo skończy się na tem, że się przestraszy i zacznie cię unikać. Zostaw go w spokoju. Już i to dobrze, że zdołałaś go w domu zatrzymać. Niech tylko nie odchodzi.
Nie mogła się z tem pogodzić, aby człowiek tak dobry i miły był skazany na wieczną utratę rozumu.