A jakaż będzie jej przyszłość? czyż jej przeznaczeniem jest śpiewanie piosenek warjatowi? Czyż nie nastąpi już żadna zmiana?
Zmęczona graniem, opowiadała Gunnarowi bajki.
Nieraz pośród opowiadania oczy mu się rozjaśniały i robił zupełnie trafne uwagi.
Były to jednakże tylko błyski krótkotrwałe.
Godzina przedwieczorna. Cisza zupełna panowała nad jeziorem, pokrytem sinym lodem. Drzewa na wyspie stały nieruchomo, tworząc ciemne plamy na tle jasnego nieba, gdzie już paliła się zorza wieczorna.
Ingryda szła w stronę jeziora z łyżwami, przewieszonemi przez ramię. Za nią wlókł się odziany w kożuch Gunnar.
Dziewczyna była bladą, zdawała się być zmęczoną, czy też zniechęconą.
Purpurowa zorza coraz bardziej rozlewająca się po horyzoncie, siała radość w około niej, lecz nie było radości w sercu dziewczyny.
Oto miesiąc już mija, gdy poznała w Gunnarze studenta, a wysiłki jej nad uleczeniem go dotąd są daremne.
Lodowate zimno objęło ją wobec pytania, czy nie zamiera jej miłość? Była blizką zapomnienia studenta dla chorego Gunnara. To, co było radośnego w jej uczuciu, zgasło obecnie, pozostał tylko smutny obowiązek. Była blizką rozpaczy. Nie wie-