Nastąpiły szczęśliwe czasy. Gunnar był na najlepszej drodze do wyzdrowienia.
Dziwnym wydawał się stan jego otaczającym. Nie czytał nic, nie pisał. Tak ukochanych dawniej skrzypiec nie dotykał się wcale.
W każdym razie zaszła w nim olbrzymia zmiana. Wyrażał się poprawnie i maniery miał człowieka cywilizowanego.
Długie lata choroby jakby dla niego nie istniały, zupełnie o nich nie wiedział. Całe dnie przepędzał w towarzystwie matki i Ingrydy, rozmawiał o rzeczach potocznych, łatwych, nie wymagających natężenia umysłu. Używał też dużo ruchu. Wraz z Ingrydą odbywał dalekie przechadzki, ślizgali się godzinami po jeziorze. Dla swej towarzyszki był bardzo uprzejmy, ale bynajmniej nie wyglądał na zakochanego. Pewnego dnia przypomniał sobie swą narzeczoną i zapytał matki, czy nie ma od niej listu.
Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX.