Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

twój ojciec dał mi możność wstąpienia na uniwersytet, czuję, że powinienem mówić.
Gunnar spoglądał na kolegę z przyjaznym uśmiechem, zachęcając go do mówienia.
— Słyszę, rzekł Gustaw, jak ludzie mówią — Gunnar się nie uczy; mówią — że podczas tych czterech semestrów, które tu jesteś zapisany jako student, książki prawie nie otworzyłeś. Mówią, — że całemi dniami tylko zajmujesz się muzyką. Muszę wierzyć, bo i przedtem, gdyśmy jeszcze chodzili do szkoły w Falunie, również nie lubiłeś się uczyć.
Gustaw poruszył się niespokojnie na krześle. Przykra sytuacja gnębiła go coraz bardziej, odważnie jednak prowadził rzecz dalej.
— Zapewnie ci się zdaje, że z takim majątkiem, jak Münkshütte, masz prawo robić, co ci się podoba, a nie robić tego, do czego nie czujesz ochoty. Zdasz egzamin — dobrze, nie zdasz — również dobrze, bądź co bądź pozostaniesz właścicielem kopalni i całe życie przepędzisz w Münkshütte! — tak zapewne rozumujesz?
Gunnar milczał, a Gustawowi nieraz się zdawało, że Gunnar jest otoczony taką aureolą powagi, jaką dawniej dla niego otoczeni byli jego ojciec i matka, pan radca górniczy i pani radczyni — górnicza.
— Lecz, czy ty wiesz, że twój majątek, już nie jest taki, jakim był wówzcas, gdy w kopalniach jeszcze było żelazo, przyciszając głos, mówił Gustaw, — to już wiadome było samemu radcy górniczemu i dlatego przed swą śmier-