cy trwają w milczeniu, powstrzymując oddech w oczekiwaniu pożądanego wyroku.
Wreszcie patrzy na oskarżonego: teraz na niego przyszła kolej spuszczenia głowy i patrzenia w ziemie.
Sędzia, zwracając się do młodej dziewczyny, mówi:
— Stanie się jak chcesz. Sprawę umorzyć — dodaje zwracając się do pisarza.
Obwiniony czyni ruch jakby protestu.
— Co to znaczy? — krzyknął sędzia. — Czy masz co przeciw temu?
Winowajca pochyla głowę jeszcze niżej i odpowiada głosem ledwie dosłyszalnym:
— Nie. Bez wątpienia, tak będzie najlepiej.
Sędzia siedzi chwilę bez ruchu; później, odsuwając swój ciężki fotel, wstaje i podchodzi do powódki.
— Dziękuję ci — mówi, podając jej rękę.
Dziewczyna kładzie Biblję i płacząc, wyciera łzy skręconą chustką.
— Dziękuję ci — powtarza sędzia i, wziąwszy ją za rękę — ściska długo.