— To ty Helgo tak beczysz? — zapytał, stając na progu i zagradzając wejście, by nie pozwolić dziewczynie uciec przed rozmową.
Nanowo zapanowało milczenie głębokie. Gudmund zgadł. Istotnie była to Helga. Napróżno próbowała powstrzymać łkanie, aby Gudmund pomyślał iż się pomylił i aby odszedł. W szopie panowała zupełna ciemność. Była pewna, że jej nie widzi.
Nie łatwo było Heldze stłumić łzy. Do tej pory nie miała odwagi pokazać się rodzicom. Wdzierając się o zmierzchu na strome zbocze, rozmyślała, że oto za chwilę musi im powiedzieć, iż nic nie będzie z zapomogi od Martenssona. A myśl ta napełniała ją taką obawą przed okrutnymi wyrzutami z ich strony, że nie śmiała wejść. Wolała zostać na dworze dopóki nie zasną i rozmowę odłożyć na jutro. Ukryła się w szopie. Siedząc tam zaś głodna i zziębnięta, uczuła całą okropność swego położenia. Wstyd i trwoga, którą już przebyła i która jeszcze do przebycia pozostała — zaciążyły na niej ołowiem. Płakała sama nad sobą, litowała się nad swoją nędzną istotą, którą każdy gardził. Przypomniała sobie, że kiedyś w dzieciństwie wpadła do Bagniska i pogrążyła się głęboko. Im bardziej się wysilała aby się wydostać, tem głębiej zapadała. Każdy pęk trawy, każdy korzeń, za który chwyciła, wymykały jej się z garści. Nikt nie pośpieszał z pomocą, aż wreszcie pewien pastuch wyciągnął ją z grzęzawiska. Dziś jednak nie mogła liczyć na pomoc niczyją. Czekała ją zguba niechybna.
Gdy tak rozmyślała, nagle zaświtało jej w głowie, że najlepiej byłoby poprostu się utopić. Stworzenie tak nędzne, że nikt jej nawet nie chciał przyjąć na służbę, powinno przepaść. I dziecku także byłoby lepiej, gdyby umarła. Babka w skrytości serca kochała wnuka bar-
Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.