Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

popiołu i rozsypałam go na waszym ognisku, kiedy nikogo w izbie nie było.
— A teraz wierzysz, że popiół ci pomógł.
— Poczekaj, to się dowiesz. Wzięłam się do roboty i nie myślałam o popiele przez cały dzień. Przykrzyło mi się wszystko tak, jak zwykle. Dużo miałam do zrobienia w domu i poza domem, a wieczorem, kiedy już zrobiłam porządek w oborze i miałam wejść do izby, ogień już się palił na kominku.
— Ciekaw jestem co było dalej.
— Przechodząc przez podwórze poznałam w płomieniu ognia coś znajomego, a otwierając drzwi wydało mi się, że wchodzę do naszej izby i widzę rodziców siedzących przy ogniu. Wszystko wydało mi się miłe i przyjemne. Matka Ingeborga i wy wszyscy staliście się dla mnie blizcy. Byłam tak zdziwiona, że chciałam krzyczeć z radości i klaskać w ręce. Nie byliście już dla mnie obcy, mogłam z wami mówić o byle czem. Myślałam sobie, że może jestem zaczarowana. Raptem przypomniałam sobie popiół rozsypany na waszym kominie.
— Dziwna rzecz, — rzekł Gudmund.
Nie wierzył w przesądy ani w czarodziejstwa, ale nie miał nic przeciwko temu, że słyszał to z ust Helgi.
— Oswoił się nareszcie ten mały dzikus leśny — mówił do siebie. — Taka dziecinna pomimo tylu nieszczęść.
— Prawda, że to dziwne? — rzekła Helga. — Z zapaleniem ognia poczułam się u was zadomowioną. Ogień ma swoją tajemnicę. Może nie każdy, ale napewno ten, dokoła którego gromadzi się rodzina. Igra sobie i iskrzy się dla przyjemności człowieka, a czasem znowu jest w złym humorze. Raz jest dobrym duchem, raz złym. Teraz mi się wydało, że to mój ogień domowy