Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

kie lasy okoliczne, jeziora i doliny, bogate wsie i ubożuchne lepianki, kościoły, dwory. W oddali, otulone mgłami leżało miasto, najeżone kilku wieżycami, połyskującemi w słońcu. Kręte drogi przerzynały dolinę w różnych kierunkach. Wzdłuż skraju lasu mknął szybko pociąg.
Gudmund, nie odwracając oczu, padł na ziemię. Tyle było piękna i majestatu w tym widoku, że troski osobiste zmalały w jego oczach.
Przypomniało mu się, jak w dzieciństwie wyobrażał sobie, że to właśnie tu, na tej łysej górze djabeł kusił Chrystusa, ukazując Mu bogactwa tej ziemi. Przypomniał sobie słowa Pisma Świętego: „Oddam Ci to wszystko, jeśli upadłszy, uczynisz mi pokłon“.
Przyszło mu na myśl, że sam niedawno przeżył podobne kuszenie. I jemu szatan ukazał wiele bogactwa. Zdawał się mówić:
— Oddam ci to wszystko, jeśli zataisz to, co masz na sumieniu.
Refleksje te dały mu uczuć pewne zadowolenie moralne.
— Odpędziłem djabła — rzekł do siebie, i wnet zrozumiał głęboki sens tego, co się stało.
Gdyby zamilczał, czyżby nie był zmuszony całe życie wysługiwać się szatanowi? Stałby się podłym służalcem swoich bogactw. Ciążyłby na nim wieczny lęk, żeby go nie wykryto. Nigdy nie czułby się wolnym.
Uciszył go wielki spokój. Zrozumiał nareszcie, że postąpił dobrze. Dotąd błądził w ciemnościach. Dopiero teraz przyszedł do siebie. Zadał sobie pytanie, dlaczego nie zbłądził.
— Pewno dlatego, że wszyscy w domu byli dla mnie tak dobrzy. Helga również przyniosła mi szczęście.