Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Cały wielki i nagi obszar środkowy zapełniony był ludźmi, a więcej nie potrzeba aby wywołać pogodne i uroczyste wrażenie.
Większa ich część była odświętnie ubrana; nosili żółty strój, właściwy w tej parafii, a białe, krochmalne i mocno odstające chustki na głowach kobiet, budziły wyobrażenie, jakoby sala pełna była wielkich białych ptaków.
Storm rozpoczął był swój wykład, gdy ujrzał, iż wszedł ksiądz i usiadł na pierwszej ławie. „Dziwny przecie z ciebie człowiek, Stormie“, pomyślał w duszy, wszystko ci się udaje. Oto i ksiądz przyszedł i zaszczyca cię tem, iż słucha twego kazania!“.
Nauczycieł przeszedł w Syonie już całą biblię. Teraz doszedł do objawienia św. Jana i tego wieczora mówił właśnie o niebiańskiej Jerozolimie i o wiecznej szczęśliwości. I był tak uszczęśliwiony obecnością księdza, iż myślał: „Co do mnie, nie życzyłbym sobie w przyszłem życiu niczego lepszego, jak tylko stać na katedrze i uczyć mądre i posłuszne dzieci; a gdyby czasem Pan Bóg zechciał wejść i posłuchać, tak, jak teraz ksiądz, nikt w niebie nie byłby szczęśliwszym odemnie“.
Ksiądz jednak, był dziwnie dotknięty, gdy słyszał, że mowa o Jerozolimie, i na nowo opanowały go złe przeczucia.