Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Wstał, uderzył silnie pięścią o stół i zawołał mocnym głosem: „Dość tego już! Cóż to za hałas! Odchodzę teraz i wszyscy muszą odejść, abym mógł zamknąć dom“.
Niektórzy powstali w istocie, gdyż wszyscy chodzili kiedyś do Storma i wiedzieli, że gdy uderzy pięścią o stół, jest to znak że wszyscy muszą słuchać: większa część jednak siedziała dalej.
„Pan nauczyciel zapomina, że jesteśmy już dorosłymi ludami“’, rzekli. „Zdaje mu się, że musimy słuchać, jeżeli tylko uderzy o katedrę“.
I dalej mówili o tem, że chcą słyszeć nowych kaznodziei, i naradzali się, kogo należy powołać, ba nawet sprzeczali się już o to, czy ma to być ktoś ze sekty Waldenströma, czy też kaznodzieja laiczny, lub jeden z ewangielickiego związku narodowego.
Nauczyciel wpatrywał się w zgromadzenie, jak gdyby widział coś straszliwego przed sobą. Dotychczas w każdej twarzy ludzkiej widział dziecko. Teraz zaś znikły nagle wszystkie okrągłe, miękkie twarzyczki dziecięce, i pukle jasnych włosów i pobożne oczy dziecięce a nauczyciel zobaczył przed sobą gromadę ludzi dorosłych, z poważnemi, surowemi twarzami, i czuł, że nie ma mocy nad nimi. Nie wiedział nawet, jak ma do nich przemawiać. Hałas nie ustawał, a nawet stawał się