Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/144

Ta strona została przepisana.

plan, jaki sobie wymymyślił. Ingmar miał namówić Halfvora, ażeby wystawił tartak nad wodospadem, i Ingmarowi go wydzierżawił. Już od wielu lat stary myślał tylko o tem, aby wynaleść sposób, w jakiby syn Ingmara Wielkiego napowrót doszedł do majątku.
Ingmar długo patrzył w wąwóz. „No, teraz chodźmy znów do izby i tańczmy“, rzekł Ingmar Silny. Ale młody Ingmar nie ruszył się z miejsca, a stary czekał cierpliwie. „Jeżeli jest rasowy, to nie da dziś, ani jutro odpowiedzi; starzy muszą czekać cierpliwie“.
Gdy stali tak razem, odezwało się nagle głośne i gniewliwe szczekanie. „Czy słyszysz Ingmarze?“ zapytał stary. — „To pies jakiś włóczy się po lesie“, odrzekł Ingmar. Słyszeli, że szczekanie wciąż się zbliżało; szybko zbliżało się ku nim, jak gdyby polowanie miało przechodzić wprost przez chatę. Stary ujął Ingmara za rekę. „Chodź, chodź, rzekł“, spiesz się do chaty, mówię ci!“ — „Cóż to takiego?“ zapytał Ingmar. „Wejdź tylko do domu“, rzekł stary, „zachowuj się spokojnie i wejdź do domu“.
Gdy pospiesznie wracali do chaty, głośne szczekanie było już blizko. „Cóż to za pies?“, pytał Ingmar raz po raz. „Spiesz się tylko, spiesz się!“ Stary pchnął Ingmara do sieni, sam jednak stanął na progu i zabierał się do zamykania drzwi. „Jeżeli