dlatego, iż Ingmarsarnowie zawsze usiłowali kroczyć drogą przez Baga wskazaną. My, Ingmarsonowie nie mamy potrzeby obawiać się ludzi, skoro kroczymy tylko drogą przez Boga wskazaną.
„Teraz starzec podnosi wzrok i mówi; „Trudna to sprawa, Ingmarze, wejdę do sali i poradzę się innych Ingmarsonów.
„Ojciec wstaje i wraca do sali, ja zaś zostaję. Czekam i czekam, ale ojciec nie wraca. Znużony nareszcie kilkugodzinnem czekaniem, wchodzę do ojca.
„Czekaj cierpliwie na dworze, Ingmarze“, mówi ojciec „to trudna sprawa“. I widzę wszystkich starców, jak siedzą z przymkniętemi oczyma i myślą. Czekam więc znów, czekam i jeszcze wciąż — czekam — — —
∗ ∗
∗ |
Młody wieśniak szedł uśmiechając się za pługiem, który posuwał się zwolna, jak gdyby konie potrzebowały odpoczynku. Gdy doszedł do brzegu rowu, przyciągnął cugle i zatrzymał pług; spoważniał zupełnie.
„Dziwna to rzecz, jeżeli kogoś o radę pytamy, to już pytając spostrzegamy sami co słuszne, a co niesłuszne; i poznaje się zaraz, czego się przez długie trzy lata nie poznało. Ha! Niechaj się dzieje wola Boża!“