A potem już to, że był w domu, u Kariny, która obchodziła się z nim z większą czułością, niż matka. Sprawiła mu nową odzież i często przychodziła i przynosiła mu jakąś łakótkę, zupełnie tak, jak w owym czasie, kiedy był jeszcze małym chłopcem.
A jakie to dziwne rzeczy zaszły, podczas gdy on mieszkał tam w lesie! Ingmar oddalił się następnego dnia po owem wielkiem zebraniu w ingmarowskim dworze, i odtąd nie był jeszcze w domu, a o nauce Hellguma doszły go tylko niejasne wieści. Ale gdy teraz słyszał, jak Halfvor i Karina o tem mówili, że czują się tak szczęśliwi, gdy widział, jak oni i przyjaciele ich usiłowali nawzajem pomagać sobie, aby kroczyć boskiemi drogami, wydało mu się to bardzo budującem.
„Spodziewamy się na pewno, że przyłączysz się także do nas“, rzekła Karina. A Ingmar odrzekł, że ma w istocie ochotę uczynić to, lecz musi się jeszcze dobrze zastanowić. „Przez całą zimę cieszyłam się na to, że skoro powrócisz, będziesz miał udział w naszej szczęśliwości^ rzekła Karina, my bowiem nie żyjemy już na ziemi, lecz w Nowej Jerozolimie, która nam z nieba została zesłana“.
Ingmar był też ucieszony, gdy słyszał, że Hellgum bawi jeszcze w okolicy.
Przeszłego lata przychodził on często do tartaku i rozmawiał z Ingmarem, i obaj zaprzyjaźnili
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/180
Ta strona została przepisana.