Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/186

Ta strona została przepisana.

Następnego dnia był Ingmar już o 5-tej rano przy tartaku, ale Ingmar Silny przyszedł jeszcze wcześniej. „Dziś możesz mówić z Hellgumem“, rzekł stary. „Powrócił wczoraj wieczorem z Anną-Lizą. Zdaje mi się, że oboje porzucili ucztę, tylko na to, aby ciebie nawrócić“.
„Czy znów zaczynasz?“ zapytał Ingmar. Słowa starego przez całą noc brzmiały mu w uszach. Nie mógł powstrzymać się od rozmyślania, kto miał słuszność: ale o swych najbliższych krewnych nie chciał nic złego słyszeć.
Ingmar Silny milczał przez chwilę, a potem zaczął się śmiać. „Dlaczego się śmiejesz?“ zapytał Ingmar Właśnie otwierał tamę, aby tartak w ruch puścić.
— O, myślę tylko o Gertrudzie Storm“.
— „Cóż takiego?“ — „Wczoraj we wsi mówiono, że ona jedna tylko ma wpływ na Hellguma“.
— „Cóż Getruda ma do czynienia z Hellgumem?“
Ingmar nie otworzył tamy, bo gdyby tartak był w ruchu, nie usłyszałby ani słowa. Stary spojrzał uważnie na niego. — „Nie chcesz przecie, abym mówił o tych rzeczach“, rzekł — Ingmar uśmiechnął się. „Ty zawsze potrafisz urządzić się tak, aby było, jak ty chcesz“, rzekł.
„Ta zwarjowana Gunhilda, córka burmistrza Larsa Klemensona, winna jest wszystkiemu.“ — „Gunhilda nie jest zwarjowana“, przerwał mu In-