Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/194

Ta strona została przepisana.

Gdy Gertruda usłyszała hałas w izbie szkolnej, rzekła do Hellguma: „W sam czas pan przyszedł, zobaczy pan coś nowego. W przyszłości zdaje się, że nauczyciel będzie się uczyć musiał u dzieci“. Hellgum śmiał się; zrozumiał, że tego już za wiele; szybko wypędził dzieci ze szkoły i tak się ta rzecz skończyła“.
Ingmar czuł, że mówiąc to, Ingmar Silny wpatrywał się weń szczególnym wzrokiem. Podobnie jak myśliwiec, gdy stoi przed postrzelonym niedźwiedziem i zastanawia się nad tem, czy potrzeba jeszcze raz strzelić do niego.
„Czego ty się właściwie po mnie spodziewasz?“ zapytał Irgmar. — „Czegóż bym mógł po tobie się spodziewać, jesteś przecie chłopakiem, który nic nie posiada, mógłbyś tylko dwoje próżnych rąk ofiarować.“ — „Zdaje mi się doprawdy, że chciałbyś, abym zamordował Hellguma.“ — „Tam we wsi mówią, że byłoby dobrze dla wszystkich, gdybyś potrafił skłonić Hellguma do opuszczenia tej okolicy.“ — „Ależ to zawsze tak bywa, że powitają sprzeczki i rozłamy, skoro ktoś głosi nową naukę,“ rzekł Ingmar. — „Tak, ale dla ciebie byłaby to dobra sposobność pokazać ludziom coś wart,“ rzekł Ingmar Silny uparcie.
Ingmar odwrócił się plecami od starego i wprawił tartak w ruch. Przedewszystkiem pragnął dowiedzieć się, co się dzieje z Gertrudą, czy