Ale, gdy Gertruda ujrzała Ingmara, rysy jej nagle zdrętwiały, brwi ściągnęły się i ukazał się cienki fałdzik między niemi.
Myśli Ingmara miały w tym dniu więcej chyżości, niż zazwyczaj. Poznał natychmiast, że Gertruda nie cieszyła się jego powrotem, i uczuł nagle ukłucie ostrego bólu. „Chcą ci ją zabrać“, pomyślał, „już ci ją zabrali“.
I znikł spokój niedzielny, a wzburzenie i trwoga wróciły.
Bez wstępnych słów zapytał Ingmar Gertrudę, czy to prawda, że zamierza przyłączyć się do Hellguma i jego zwolenników. A Gertruda odrzekła, że tak się ma rzecz w istocie, Ingmar zapytał, czy pomyślała o tem, że Hellgumczycy nie pozwolą jej obcować z ludźmi, którzy nie są tych samych, co oni przekonań. A Gertruda odparła cicho, że i o tem myślała.
„Czy masz pozwolenie ojca i matki? zapytał Ingmar. — „Nie“, odrzekła Gertruda, nie wiedzą jeszcze nic o tem“. — Ależ Gertrudo.....“ — „Cicho, Ingmarze, muszę to uczynić dla swego spokoju. Bóg sam zmusza mnie do tego“. — »Ach — zawołał Ingmar, to nie Bóg, to...“ A gdy Gertruda zwróciła się gwałtownie do Ingmara, rzekł on: „Otóż powiadam ci, że ja nigdy nie przyłączę się do Hellgumczyków. Jeżeli więc przystąpisz do nich, będziemy na, wieki rozłączeni«.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/201
Ta strona została przepisana.