Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/208

Ta strona została przepisana.

„Teraz idzie do lasu, położy się tam i zginie z przekrwawienia“, myślała Karina.
„Niechaj cię Bóg błogosławi Ingmarze, że uratowałeś Hellguma!“ rzekła Karina wzruszonym głosem. „Do tego trzeba było prawdziwie męskiej siły i męskiej odwagi“.
Ale Ingmar szedł dalej, nie zważając na nią.
Wtedy Karina wyprzedziła go i stanęła mu w drodze. Usunął się na bok, nie podnosząc na nią oczu. Szepnął nawet: „Idź i pomóż Hellgumowi!“
„Posłuchaj mnie Ingmarze, Halfvor i ja byliśmy bardzo zasmuceni tem, cośmy dziś rano mówili, i ja właśnie wybrałam się do Hellguma, aby mu oświadczyć, że ty w każdym wypadku zatrzymasz młyn“.
„Teraz możesz go już dać Hellgumowi“ odezwał się Ingmar.
Szedł coraz dalej i potykał się często, lecz szedł i szedł bezustannie.
Karina biegła za nim i starała się go zatrzymać. „Musisz mi przebaczyć, że przez chwilę byłam w błędzie i myślałam, żeś miał sprzeczkę z Hellgumem. Nie tak łatwo było myśleć co innego“.
„Tak łatwo ci przyszło brata twego uważać za mordercę“, rzekł Ingmar nie zwracając do niej twarzy.