Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/224

Ta strona została przepisana.

nad niezmierną głębią. Gdy jej się to szczęśliwie udało, sama gratulowała sobie swej mądrości i nieustraszoności. To znaczyło mieć jasną i spokojną głowę.
„Wtedy, kiedy łódź spuszczą do wody, zaczną się ludzie pchać ze wszech stron i będzie straszliwa walka na wszystkich schodkach i kładkach“. I znowu gratulowała sobie, że była tak przezorna i już teraz ulokowała się w łodzi.
Widziała teraz, że jedną łódź zajęli ludzie z załogi i powiosłowali ku schodom, aby ludzie mogli zejść! Lecz nagle rozległ się przeraźliwy krzyk; ktoś z strachu ile nastąpił i wpadł w wodę. To musiało przestraszyć innych, bo teraz na całym okręcie rozległy się krzyki. Ludzie w dzikiem zamieszaniu przepychali się do otworów, odtrącali się nawzajem i walczyli, aby dostać się do schodków. Wielu podczas tej walki wpadało do morza, a inni widząc, że niemożliwą rzeczą było dostać się do schodków, rzucali się, jak szaleni do wody, aby pływając dostać się do łodzi. Ale łódź oddalała się już; była już i tak mocno obładowana, a ci którzy w niej byli, wyciągnęli scyzoryki i obcinali palce tym, którzy chcieli się do wnętrza wydrapać.
Miss Hoggs widziała, że zbliżała się jedna łódź po drugiej. Widziała też jak jedna łódź po drugiej tonęła pod ciężarem tych, którzy się do niej wtłoczyli.