Łodzie, wiszące obok miss Hoggs również zostały spuszczone, ale przypadkiem nikt nie zbliżył się do tej łodzi, w której ona siedziała.
„Dzięki Bogu, że moją łódź zostawili jeszcze, aż najgorszy nawał przejdzie!“ pomyślała.
Miss Hoggs widziała i słyszała z wysokości swej straszliwe rzeczy, i zdawało jej się, że wisi ponad prawdziwem piekłem.
Pokładu nie mogła wprawdzie widzieć, ale zdawało jej się, że słyszała hałas rozpaczliwej walki. Słyszała stłumiony huk rewolwerów i widziała lekkie błękitnawe obłoczki unoszące się nad pokładem.
Nareszcie nadeszła chwila, iż wszystko ucichło. „Teraz byłby czas, aby moją łódź spuścili“, pomyślała miss Hoggs.
Nie bała się wcale, lecz siedziała całkiem spokojnie i cicho, aż nareszcie parowiec przechylił się na bok. Wtedy dopiero miss Hoggs zrozumiała powoli, że okręt „L’Univers“ utonął a o jej łodzi zapomniano.
∗ ∗
∗ |
Na parowcu znajdowała się młoda Amerykanka, niejaka pani Gordon, która jechała do Europy, aby odwiedzić swych starych rodziców, którzy mieszkali od kilku lat w Paryżu.
Miała przy sobie swoje dzieci, dwóch małych chłopców, którzy leżeli spokojnie w kabinie i spali, gdy się to nieszczęście stało.