Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/232

Ta strona została przepisana.

Stary, silny marynarz w swej niedzielnej odzieży, stara kobieta z okrągłemi oczyma sowiemi i mały, zapłakany chłopak, który miał na sobie tylko podartą, koszulkę.

∗             ∗

Następnego dnia norwegski żaglowiec przejeżdżał wzdłuż rybackich stacyi i piaskowych ław Nowej Finlandyi.
Była spokojna, piękna pogoda, morze było gładkie jak szyba zwierciadła i okręt poruszał się nader powoli. Wszystkie żagle były napięte, gotowe chwytać najlżejszy powiew zamierającego wiatru.
Powierzchnia morza była cudownie piękna; woda lśniła się jasnym błękitem, a tam, gdzie muskał ją lekki wietrzyk, świeciła się białością srebra.
Gdy ta cisza wieczorna trwała już przez pewien czas, żeglarze ujrzeli nagle jakiś ciemny przedmiot płynący po wodzie.
Zwolna przedmiot ten zbliżał się i wkrótce poznano, iż był to trup ludzki. Okręt minął go całkiem z bliska i wedle sukni rozróżniono, że był to trup majtka.
Z twarzą spokojną i otwartemi oczyma płynął on na plecach, widocznie nie leżał jeszcze tak długo w wodzie, ażeby ciało jego napęcniało. Wyglądał tak, jak gdyby dla przyjemności kołysał się po małych lekko chwiejących się falach.