Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/242

Ta strona została przepisana.

Stary ten obraz wisiał tak wysoko, że rzadko zwracał na siebie uwagę; większa część tych ludzi nawet, którzy często na dwór ingmarowski przychodzili, nie wiedziała prawie o istnieniu obrazu.
Ale w tym dniu, obraz owinięty był wieńcem zielonych gałęzi tak, że natychmiast wpadał w oko przybywającym. Córka Ingmarów, Ewa, zauważyła go natychmiast i myślała: „Patrzajcie! a więc i tu na dworze ingmarowskim wiedzą już, że czeka nas zguba! że dlatego musimy podnieść oczy ku niebiańskiej Jerozolimie“.
Karina i Halfvor przywitali przyjaciół, ale Ewie wydawali się oboje jeszcze bardziej ponurymi i zasępionymi, niż inni. „Tak, tak, wiedzą oni już, że koniec nasz bliski“, myślała stara.
Ewie, jako najstarszej wyznaczono miejsce naczelne przy stole a przed nią leżał na stole otwarty list z amerykańską marką.
„Tak przybył znów list od naszego miłego brata Hellguma“, rzekł Halfvor, „i to jest przyczyną, dla której zwołałem was bracia i siostry“.
„List zawiera więc ważne poselstwo, Halfvorze?“ zapytał Gunnar Kolaas poważnie. „Tak“, odrzekł Halfvor, „mamy tam wyjaśnione, co Hellgum rozumiał, pisząc niedawno, że czeka nas ciężka próba“. — „Sądzę, że nikt z nas nieobawa się znosić cierpień zesłanych dla miłości Bożej, rzekł Gunnar.