Był piękny dzień wiosenny. Wieśniak i syn jego wybrali się do wielkiego tartaku położonego w najbardziej południowej części okręgu.
Obaj mieszkali w górach na północy, musieli więc przejść przez całą wieś parafialną. Przechodzili obok wszystkich świeżo zaoranych i zasianych pól, gdzie zasiewy już zeszły, i patrzyli na te wszystkie soczysto zielone łany zboża, na te piękne łąki, na których koniczyna wnet zaczerwieni i słodkim powionie zapachem.
Przechodzili obok wielu domów, świeżo bielonych, gdzie wsadzano nowe okna lub odbudowano werandę, i obok ogrodów w których kopano i sadzono. Wszyscy ludzie, których spotykali po drodze mieli ziemię na butach i ziemię na rękach, ponieważ byli właśnie w polu lub w ogrodzie warzywnym sadzili kartofle, albo siali buraki i marchew.
Chłop nie mógł się powstrzymać, aby od czasu do czasu przystanąć i pytać się ludzi, jakiego gatunku kartofle posadzili, lub kiedy też posiali już
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/266
Ta strona została przepisana.
Nök Matts Erykson.