Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/279

Ta strona została przepisana.

zawsze tu we dworze panowała. „Nie, coś takiego nie powinno być dozwolonem“, myślała odnośnie do licytacyi „Król powinien tu wkroczyć“.
Matka Stina odczuwała to boleśniej, niż gdyby szło o własny jej dom.
Licytacya jeszcze się nie rozpoczęła, ale zeszło się już mnóstwo ludzi. Jedni weszli do stajni, aby obejrzeć bydło i sprzęty gospodarskie, inni zostali na podwórzu i oglądali wozy robocze i pługi, łopaty i siekiery, które były tu zebrane i nagromadzone.
Ile razy matka Stina widziała wieśniaczki wychodzące ze stajni, myślała sobie: „Patrzajcie matka Inga i matka Gusta wybrały sobie krowy. Będziecie się potem tem chwaliły, że posiadacie krowy starej rasy z ingmarowskiego dworu“.
Uśmiechnęła się trochę ironicznie, gdy ujrzała piekarza Nilsa, który oglądał pług.
Piekarz Nils będzie myślał, że jest już wielkim gospodarzem, jeżeli będzie orał pługiem, którego używał sam Ingmar Wielki“, szepnęła do siebie.
Zwolna gromadziło się coraz więcej ludzi dokoła rzeczy, które miały być sprzedane. Ze zdziwieniem oglądali te przedmioty, z których kilka było tak starych, że nikt nie wiedział już do czego właściwie służyły. A niektórzy z ludzi stojących dokoła byli nawet tak niegrzeczni i zuchwali, że wyśmiewali się z starych sani. Były między niemi odwiecz-