„I pomyśl sobie, gdyby był chciał ożenić się z córką bogatego gospodarza, byłby miał dość pieniędzy, aby kupić dwór, ale on chce się żenić z Gertrudą Storm“, mówiła jedna z nich.
„Bogaty musiałby to być człowiek, któryby mu przyrzekł dwór ingmarowski w posagu, gdyby ożenił się z jego córką. „Widzisz, ludzie nie zważają na to, że jest ubogi, ponieważ pochodzi z tak dobrej rodziny“.
„Tak, nie mała to rzecz być synem Ingmara Wielkiego“.
„Byłoby to, co prawda szczęściem, gdyby Gertruda posiadała choć trochę, aby mu pomódz“, myślała matka Stina.
Powoli sprzedano narzędzia rolnicze i Aukcyonator przeniósł się na drugą stronę podwórza. Tu sprzedawano materye ręcznie tkane. Były tam ręczniki i kapy na łóżka, a aukcyonator podnosił je i pokazywał tak, iż haftowane tulipany i kolorowe przetkane brzegi widne były na całe podwórze.
Ingmar musiał widzieć, jak te tkaniny powiewały w powietrzu, gdyż z niechęcią podniósł wzrok. Przez sekundę matka Stina widziała te mdłe krwią nabiegłe oczy, patrzące na to straszliwe zniszczenie, potem na powrót spuściły się powieki.
„Nigdy jeszcze nie widziałam, ażeby ktoś tak nędznie wyglądał“; rzekła jakaś młoda wieśniaczka.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/285
Ta strona została przepisana.