dworze, które podupadły zupełnie, gdy dostały się w ręce Towarzystwa akcyjnego.
Karina podniosła wzrok kilkakrotnie, gdy mówił i czuł on, że teraz nareszcie udało mu się zrobić na nią wrażenie. Musiało tam przecie zostać się w niej cośkolwiek z dawnej gospodyni, myślał, opowiadając o zagłodzonem bydle i podupadłych budynkach.
Nareszcie zakończył słowami:
„Wiem dobrze, że Towarzystwo akcyjne może przegłosować chłopów, jeżeli koniecznie zechce, i że nikt nie może się z nim mierzyć. Ale jeżeli Karinie i Halfvorowi zależy na tem, aby ten stary dwór nie przeszedł do Towarzystwa akcyjnego, niechaj oznaczą pewną cenę, ażeby chłopi wiedzieli czego się mają trzymać!“
Skoro ksiądz skończył, Halfvor spojrzał niespokojnie na Karinę: ona zaś spuściła zwolna ociężałe powieki i rzekła: „Zdaje mi się, że oboje z Halfvorem zgadzamy się co do tego, że lepiej sprzedać dwór jednemu z naszych, abyśmy mieli pewność, że wszystko tu zostanie, jak było“.
„Tak, gdyby ktoś oprócz Towarzystwa akcyjnego dał także czterdzieści tysięcy, zadowolilibyśmy się tą sumą“, rzekł Halfvor, zrozumiawszy już wolę swej żony.
Usłyszawszy te słowa Ingmar Silny długiemi
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/294
Ta strona została przepisana.