Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/300

Ta strona została przepisana.

i ojciec uważają mnie już za oszalałą. O Boże mój pomóż mi!“
I właśnie kiedy trwoga doszła kulminacyjnego punktu u Gertrudy, zdarzyło się pewnej nocy, że miała ona dziwny sen.
Śniło jej się, że idzie w południe z wiadrem na pastwisko, aby wydoić krowy. Bydło pasło się na łące oparkanionej daleko w lesie i szła wązkiemi ścieżkami, wzdłuż rowów i pomiędzy polami. Czuła że z trudem chodzi, była tak zmęczona i osłabiona, że ledwie mogła ruszać nogami. „Co mi jest?“ pytała się we śnie. I odpowiedziała sama sobie: „Jesteś znużona, bo wleczesz taki ból z sobą.“
Nakoniec zdawało jej się, że doszła do pastwiska. Ale gdy przyszła na oparkanioną łąkę, nie widziała nigdzie bydła. Przestraszyła się bardzo i szukała zwierząt w krzewach i nad strumykiem i w lasku brzozowym.
Idąc tak odkryła otwór w płocie, który prowadził do lasu. Czuła się wówczas bezgranicznie nieszczęśliwą. „Ach, taka jestem zmęczona!“ łkała, a teraz muszę jeszcze biedź w las szukać za krowami“!
Mimoto poszła w las i torowała sobie z trudem drogę przez olbrzymie jodły i kłujące krzewy jałowcowe.
Ale już po krótkiej chwili znalazła się na równej miłej ścieżce leśnej, nie wiedząc sama jak