I jak gdyby teraz dopiero odczuła w sobie odwagę, odsunęła chustkę z głowy i spojrzała Ingmarowi presto w twarz. Inamarowi zdawało się, że porównuje go z innym, którego ma przed oczyma, i czuł sam, jak małym i nędznym wydać się musi obok tamtego.
„Tak, będzie to wielki cios dla ojca i matki. Ojciec jest już stary i musi być spensjonowany, i dochody ich zmniejszą się jeszcze. A gdy ojciec nie ma zajęcia, jest w złym humorze i mrukliwy. Matce ciężko będzie przy nim, i będzie im obojgu bardzo smutno. Gdybym mogła była zostać w domu i rozwelić ich, wszystko byłoby inaczej“.
Gertruda przerwała, namyślając się, czy ma mówić całkiem otwarcie, ale Ingmar czuł się bliskim płaczu. Odgadł, że Gertruda chciała go prosić, aby zajął się jej rodzicami.
„Myślałem, że przyszła naigrawać się ze mnie i okazać mi swą pogardę“, myślał, „a ona natomiast daje mi dowód największego zaufania“.
„Nie potrzebujesz mnie o to prosić, Gertrudo“, rzekł Ingmar. „Wielki, to zaszczyt wyświadczasz mnie, temu, który cię opuścił! Wierzaj mi. postąpię w obec twych rodziców lepiej, niż postąpiłem w obec ciebie“.
Głos Ingmara drżał, a równocześnie znikał z jego twarzy wyraz przezorności i rozsądku. „Jaka „Gertruda dobra! Jeżeli mnie prosi, to nie tylko
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/316
Ta strona została przepisana.