Gdy pastorowa przyszła na próg sali, stanęła i obejrzała się po całej przestrzeni. Kiku ludzi starało się do niej przemówić, ale tego dnia pastorowa nic nie słyszała.
Podniosła rękę i rzekła twardym i oschłym głosem, który jest właściwością głuchych;
„Ponieważ nie przychodzicie już do mnie, ja przychodzę do was, powiedzieć wam, abyście nie wyjeżdżali do Jerozolimy. Jest to złe miasto, tam ukrzyżowano naszego Zbawiciela“.
Karina chciała odpowiedzieć, ale pastorowa nie słyszała i mówiła dalej: „To jest złe miasto, tam mieszkają źli ludzie, tam ukrzyżowano naszego Zbawiciela“.
„Przyszłam tu, ciągnęła dalej, ponieważ był to niegdyś dobry dom. Imię Ingmarsonów było dobrem imieniem. Było zawsze dobrem imieniem. Powinniście zostać w naszej wsi“.
Potem odwróciła się, aby odejść. Zrobiła to, co było jej obowiązkiem, teraz mogła umierać. To był ostatni czyn, jakiego życie od niej wymagało.
Córka Ingmarów Karina płakała po odejściu pastorowej, „Może to i źle, że wyjeżdżamy“, rzekła. Ale równocześnie cieszyło ją to, że stara pani powiedziała: „Dobre to imię, było zawsze dobrem imieniem“.
Pierwszy to był i jedyny raz, że Karina wątpiła o słuszności wielkiego przedsięwzięcia.