Ale gdy teraz pochód przejeżdżał koło te nędznej ubogiej chaty, która wyglądała tak, jak wyglądać musiało miejsce, gdzie od wielu lat wiatr i niepogoda hulać mogły bez przeszkody, stała babina trzeźwa i porządnie ubrana na tem samem miejscu przy drodze, gdzie zwykle siedziała chwiejąc się i bełkotając pijana, a czworo dzieci stało spokojnie przy niej, i wszyscy pięcioro byli umyci, uczesani i wedle możności porządnie ubrani.
Gdy ludzie jadący w pierwszym wozie ujrzeli je, zwolnili w biegu i przejeżdżali bardzo powoli; to samo uczynili i inni, jechali tak powoli, że konie ledwie posuwały się naprzód.
I wszyscy podróżni zaczęli nagle gwałtownie płakać; dorośli płakali i łkali z cicha, ale dzieci wybuchnęły głośnym płaczem i krzykiem.
Podróżnicy jerozolimscy sami później nie rozumieli, dlaczego nad niczem nie płakali tak gorzko, jak nad żebraczką Leną, która stała na drodzei taka biedna i zgrzybiała. Ale i dziś jeszcze łzy mają w oczach, opowiadając o tem, że stara pijaczka w dniu owym odmówiła sobie wódki i wyszła z umytemi i uczesanemi dziećmi, aby oddać im ostatnie pozdrowienie.
Gdy cały pochód przejechał, zaczęła i żebraczka Lena płakać! „Oni jadą do nieba, aby być z Panem Jezusem!“, mówiła dzieciom. Wszyscy
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/330
Ta strona została przepisana.