Nigdv już nie mieli ich zobaczyć i ze ściśniętych płaczem gardzieli, wyrywał się śpiew pożegnalny.
„O piękna wsi rodzinna, miłe dwory połyskujące biało i czerwono wśród brzozowych gaików, zielone łąki i urodzajne niwy, i gąszcze leśne i pastwiska, i ty długa dolino przerznięta rzeką — słuchajcie nas! Módlmy się, abyśmy się z wami jeszcze zobaczyli! Módlmy się, abyśmy was w niebiesiech jeszcze ujrzeć mogli!“
∗ ∗
∗ |
Gdy długi korowód taczek i wozów ciężarnych minął most, zbliżył się do cmentarza.
Na cmentarzu leżała duża, płaska, od wieku zwietrzała bryła skalna; nie było na niej ani nazwiska, ani roku, ale wiedziano od wieków, że pochowanym był tam chłop z rodu Ljungardów.
Pewnego razu, gdy Ljung Björn Olofson, który teraz wyjeżdżał do Jerozolimy, i brat jego Per byli jeszcze dziećmi, siedzieli oni na tem kamieniu i bawili się razem.
Z początku bawili się zgodnie, ale w końcu posprzeczali się o coś, mówili sobie brzydkie słowa i krzyczeli.
Zapomnieli o tem, o co się posprzeczali ale nigdy niezapomnieli tego, że w chwili, gdy sprzeczka ich była najgwałtowniejsza, usłyszeli z pod