Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/335

Ta strona została przepisana.

Björn spojrzał na niego pytająco. „Uczyniłem to abyś miał gdzie powrócić.“ Björn był rozczulony i zaczął łkać. „I ażeby dzieci twoje miały gdzie wrócić.“ Björn objął ręką szyję brata i pieścił go. „I uczyniłem to także dla mojej miłej bratowej“ rzekł Per; „dobrze będzie, jeżeli będzie wiedziała, że ma dom i ojczyznę, które w każdej chwili na nią czekają. Stara wasza ojczyzna stoi każdej chwili otworem dla każdego z was, ktoby chciał powrócić.“
„Piotrze,“ rzekł Björn, „siadaj na wóz i jedź do Jerozolimy, ja zaś zostanę w domu. Ty bardziej zasługujesz na to, aby żyć w ziemi obiecanej, niżeli ja.“ — „O nie,“ odrzekł brat z uśmiechem, „rozumię wprawdzie, co myślisz, ale ja jestem tu bardziej na miejscu.“ — „A ja sądzę że ty byłbyś na miejscu w samem niebie,“ rzekł Björn. Oparł głowę na ramieniu brata. „Musisz mi teraz wszystko przebaczyć,“ rzekł.
„Powstali obaj i podali sobie ręce na pożegnanie. „Tym razem, nic do nas nie pukało,“ rzekł Per gdy wstali. „Dziwne to przecie, że przyszło ci na myśl usiąść na tym kamieniu,“ rzekł Björn. — „Trudno nam było w ostatnim czasie żyć z sobą w zgodzie“. — „Czy sądziłeś, że byłem dziś usposobiony do sprzeczki? — „O nie, ale gniew mnie porywa, gdy myślę o tem, że mam cię stracić.“