Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/342

Ta strona została przepisana.

przy robocie, a tym był Gabryel Hök Matts Erykson.
Nie wyszedł na łąkę z kosą, bo koszenie uważał sobie raczej za odpoczynek, niż robotę, lecz zabrał się do wyłamywania z gruntu kamieni, tak jak to czynił za młodu, gdy uprawiał swoje pustkowie.
Gabryel Mattson widział ojca w przejeździe z wozu swego. Hök Matts pracował na polu motyką, wyłamywał kamienie i układał je w mur, nie podnosił oczu, lecz poglądał gorliwie na swe kamienie, miedzy którymi były tak ciężkie, iż Gabryelowi zdawało się, że ojciec pod ich ciężarem upadnie. Ale on rzucał je na mur kammienny z taką mocą, że krawędzie rozpryskiwały się i iskry leciały.
Gabryel siedział na wozie ciężarowym, ale konie jego były bez dozoru, gdyż Gabryel nie mógł oczu odwrócić od ojca.
Stary Hök Matts pracował wciąż zawzięcie. Znoił się tak, jak wtedy, kiedy mu się syn urodził i ojciec musiał dołożyć sił, aby powiększyć swój majątek.
Smutek wbił mu się głęboko w serce, ale Hök Matts wyłamywał coraz większe kamienie, które wlókł potem pod mur.
Wkrótce po odejściu pochodu, nadciągnęła gwałtowna burza i lunął deszcz rzęsisty. Ktokolwiek był na dworze, ratował się rychło pod dach,