Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/343

Ta strona została przepisana.

Zrazu Hök Matts chciał się schronić, ale wnet namyślił się i został na dworze. Nie miał odwagi przerwać robotę.
W południe córka jego wyszła z domu i wołała go na obiad. Hök Matts nie czuł wielkiego głodu, ale myślał, że nie zaszkodziłoby coś zakąsić. Ostatecznie jednak nie poszedł, nie miał odwagi przerwać robotę.
Zona jego odprowadziła syna na stacyę; późnym wieczorem wróciła sama. Wyszła do męża, aby mu powiedzieć, że syn już odjechał. On jednak wciąż jeszcze manipulował motyką i męczył się z kamiennemi bryłami, nie przerywając pracy ani na chwilę, aby posłuchać co mu opowiadała.
Sąsiadom wpadło to w oko, że Höck Matts pracuje cały dzień. Przychodzili i przypatrywali się, postali chwilkę a wróciwszy do domu opowiadali: „On wciąż jeszcze na dworze, pracował cały dzień bez przerwy“.
Wieczór zapadł, ale przez krótki czas jeszcze światło dzienne walczyło z ciemnością, a Hök Matts wciąż pracował. Zdawało mu się, że ból go powali, jeżeli przestanie pracować, jak długo mu jesze sił starczy.
Zona jego wyszła znów i przypatrywała mu się, Całe pastwisko było już wyrównane a obok stał wysoki mur kamienny; ale ten człowiek wciąż jeszcze znosił kamienie, które zaprawdę przeznaczone były dla siły olbrzyma.