Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/4

Ta strona została przepisana.

kartoflanych i błękitem zakwitłych skib konopi, ponad któremi unosiła się niezliczona ilość białych motyli. I gdyby dla uzupełnienia całości, wznosił się w pośrodku doliny potężny, stary dwór pański, z licznemi, szaremi zabudowaniami gospodarskiemi i wielkim na czerwono pomalowanym domem mieszkalnym. Przed fasadą, stały dwie wysokie, rozgałęzione grusze, obok drzwi wchodowych kilka młodych brzóz, na podwórzu leżały wielkie pokłady drzewa opałowego, poza stodołą zaś wznosiły się olbrzymie sterty siana. Stercząc tak w pośród równiny, przedstawiał ten dwór pański widok tak wspaniały, jak gdyby olbrzymi okręt z masztami i żaglami wznoszący się ponad powierzchnię morza.
„I taki dwór jest twoją własnością! myślał orząc, młody wieśniak. „Porządnie ciosane budynki, piękny bydłostan i rącze konie, a parobczaki jak złoto! Możesz się równać z najbogatszym w powiecie i nie ma obawy, abyś kiedykolwiek zubożał“.
»To też ja nędzy się nie obawiam«, odpowiedział sam na własne swoje myśli. „Byłbym zadowolonym, gdybym mógł być być takim porządnym człowiekiem, jakim był mój ojciec i dziadek.
„Głupio, że mi się znów te myśli nasunęły« — rzekł, »byłem poprzednio tak wesoły. Ale gdy tylko, o tej jednej rzeczy pomyślę: Za życia ojca wszyscy sąsiedzi stosowali się do niego, i to we wszystkiem co czynił. Tego samego poranku, gdy rozpo-