i odpiął skórę powozową. „Czy nie chcesz wysiąść„?
— „Nie, nie wysiędę.“ — Wybuchła płaczem i zakryła twarz rękami. — „Nie powinnam tu była wrócić“, rzekła łkając.
— „Ach, zejdź przecie z powozu“, rzekł Ingmar.
— „Pozwól mi wrócić do miasta, nie jestem ciebie warta“. — Ingmar może myślał, że ma słuszność, nie wypowiedział tego jednak; trzymał wciąż skórę z powozu i czekał. — „Co ona mówi?“ zapytała matka Marta na bramie.
— „Mówi, że nie warta nas“ rzekł Ingmar, gdyż Brygita z płaczu nie mogła ani słowa wymómić. — „Dlaczego płacze?“ zapytała stara. — „Bojestem nieszczęśliwa grzesznica“, rzekła łkając Brygita i przyciskała rękę do serca, bo zdawało jej się, że jej z bolu pęknie. — „Co ona mówi?“ zapytała znów stara. — „Bo jest nieszczęśliwą grzesznicą“, powtórzył Ingmar.
— Słysząc, że Ingmar powtarza jej słowa głosem chłodnym i obojętnym, zrozumiała Brygita nagle całą prawdę. Nie, nie mógłby tak stać i powtarzać matce jej słowa, gdyby mu coś na niej zależało, gdyby czuł dla niej chociażby odrobinę miłości. Teraz nie miała już potrzeby pytać, wiedziała już wszystko, czego jej trzeba było wiedzieć.
„Dlaczego nie wysiada?“ zapytała stara.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/41
Ta strona została przepisana.