Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/5

Ta strona została przepisana.

czął żniwa, rozpoczynali je i inni, i tego samego dnia, gdy u nas zaczęto przeorywać pole ingmarowskiego dworu, wszyscy na całej dolinie wtykali również pług w ziemię. Ale teraz orzę już tu od kilku godzin, a żaden jeszcze nie wyostrzył pługa swego.
»Zdaje mi się jednak, że gospodarzę we dworze równie dobrze, jak którykolwiek z Ingmarów, synów Ingmarsonów“ rzekł. „Za siano dostałem więcej niż ojciec i usunąłem też wszystkie kwaśne rowy, które za jego czasu przerzynały rolę. I to także święta prawda, że lepiej obchodzę się z lasem, niżeli ojciec, i nie wypalam go, jak to on zwykł był czynić.
»Przykro to o tem myśleć«, rzekł młody wieśniak, i nie zawsze tak lekko nad tem przechodzę jak dziś. Gdy żył jeszcze ojciec i dziadek, wtedy mówili ludzie, że Ingmarsonowie tak długo już żyją na świecie, iż muszą wiedzieć jak Pan Bóg pragnie aby było, i błagali ich, aby rządzili wsią. Oni też ustanawiali księdza i kościelnego, oni oznaczali, kiedy ma być rzeka oczyszczona, i gdzie ma stanąć szkoła. Ale mnie nikt o radę nie pyta, ja nie mam nic do rozporządzenia.
„Dziwne to jednak, jak lekkie wydają się troski w tak piękny poranek. Śmieję się teraz prawie z tego wszystkiego. Jednak boję się, czy w jesieni nie będzie mi gorzej niż dotychczas. Gdy uczynię to, co zamyślam uczynić, wtedy w niedzielę ani