Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/53

Ta strona została przepisana.

To uchodzi jeszcze, jak długo sekty trzymają się z daleka; obecnie bowiem twierdza nasza źle jest strzeżona i może upaść przy pierwszym szturmie“.
I w istocie, rzecz miała się tak, iż wędrujący kaznodzieje zawsze omijali tę parafię. — Nie ma tam po co przychodzić, mówili. — Ludzie tutejsi nic nie chcą słyszeć o przebudzeniu się. To też kaznodzieje i przebudzeni“ z sąsiednich wsi, uważali starych Ingmarsonów i innych mieszkańców tej parafii za wielkich grzeszników, a gdy odzywały się dzwony wiejskiego kościoła, mówili, iż wydzwaniały one melodyę „Usypiajcie wśród grzechu, usypiajcie wśród grzechu!“
Wszyscy ludzie we wsi, młodzi i starzy oburzeni byli, słysząc, jak tamci wyrażają się o ich dzwonach. Wiedzieli wszakże, iż nie ma człowieka w całej parafii, któryby nie zmówił Ojcze nasz“, gdy zadzwonią dzwony kościelne. I co wieczora, gdy zadzwoniono na modlitwę, w każdym domu i poza domem przerywano wszelką robotę; mężczyźni zdejmowali kapeluszy, kobiety pochylały się; wszyscy stali tak długo, aż zmówili „Ojcze nasz“. A ktokolwiek mieszkał we wsi tej, musiał uczuć, że nigdy wyraźniej nie odczuwał potęgi bożej „nad ziemią i siłą, i wszelkiem stworzeniem“, jak kiedy wśród letniego wieczoru spoczęły nagle wszystkie sierpy, zatrzymały się pługi na skibie, i stanął wóz