Siedziała na ziemi i budowała z całym zapałem swemi klockami i czerepami i bała się tylko, że co chwila odwołają ją do zadań szkolnych i do nauki. Ale nie, to doskonale, zdaje się, że z osobnej lekcyi rachunków, którą miała dziś odbyć z ojcem, nic już nie będzie.
Nosiła się w swym kąciku z wielkimi planami miała zamiar zbudować całą wieś. Chciała otworzyć całą parafię z kościołem i szkołą; musiały tam być i rzeka i most; wszystko miało być tak, jak w rzeczywistości.
Zrobiła już wielki kanał. Wysoki łańcuch gór, otaczający wieś całą, zrobiony był z wielkich i małych kamyków. Pomiędzy kamyki po wtykała małe gałązki jedliny, które miały przedstawiać las, od północy zaś sterczały spiczaste kamienie, które przedstawiały dwa szczyty Klakberg i Olof, stojące wprost naprzeciw siebie z obu stron rzeki i ocieniające dolinę.
Okrągła dolina między górami wysypana była ziemią wziętą z wazonika matki; dotąd wszystko poszło dobrze, ale teraz dziewczynka nie wiedziała, co zrobić, by dolina wyglądała zielono i urodzajnie. Pocieszała się jednak, że można pomyśleć, iż to wczesna wiosna, zanim jeszcze zeszły zboża i zioła.
Rzekę Dalelf, która szeroką smugą przepływała parafię naznaczyła Gertruda ważkim i długim
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/56
Ta strona została przepisana.