jaką sobie nałożył. Pomiędzy nim a księdzem było wielkie przeciwieństwo. Storm należał do najsłuszniejszych ludzi w Dalarne, czoło jego okalały czarne loki, cerę miał ciemną jak miedź, a rysy twarzy ostro zakrojone. Wyglądał jak olbrzym obok księdza, który był małego wzrostu, miał zapadniętą pierś i łysą czaszkę.
Pani profesorowa sądziła, że mąż jej właśnie jako silniejszy winien ustąpić. Dała mu znak, aby to uczynił, ale nauczyciel, jakkolwiek zasmucony, nie zdawał się chcieć odstąpić od swego zamiaru.
Zaczął teraz mówić powoli i wyraźnie. Jest to, rzekł, rzecz całkiem pewna, że ruch sekciarski przedostanie się wnet i do tej gminy. Potrzebnem więc jest miejsce, gdzie można rozmówić się z ludem sposobem prostszym niżeli w kościele, miejsce, gdzie można dowolnie wybrać sobie temat, wytłumaczyć ludziom całą biblię i objaśnić gminę o znaczeniu wszystkich trudniejszych kwestyi.
Żona dawała mu znaki, aby umilkł; czuła ona iż ksiądz myśli przy każdem słowie: „Tak więc ja nie dawałem objaśnienia, nie jestem obroną przeciw niewierze, i muszę zaprawdę być bez wartości, skoro mój własny nauczyciel, człowiek, który jest tylko chłopem, samoukiem, sądzi że potrafi lepiej wygłosić kazanie, niżeli ja.“
Nauczyciel jednak nie umilkł, lecz mówił dalej o wszystkiem, co należy uczynić, aby uchronić trzodę przed napadem wilków.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/61
Ta strona została przepisana.