Widział słuszną, cokolwiek pochyloną kobietę, zbliżającą się do szkoły z niedorosłym chłopcem „Jeżeli mnie oczy nie mylą, to jest to Karina, córka Ingmarów“, rzekła matka Stina.
— „Tak, z pewnością, to Karina“, rzekł kupiec. Nie powiedział ani słowa więcej, lecz odwrócił się od okna i zaczął oglądać się po izbie, jak gdyby szukał wyjścia. Po chwili jednak, powrócił spokojnie na dawne miejsce.
Rzecz miała się tak, że przeszłego lata, gdy żył jeszcze Ingmar Wielki, Halfvor starał się o rękę córki Ingmara. Starał się o nią już od dawna wprawdzie, ale zawsze natrafiał na rozmaite przeszkody. Członkowie starego rodu mieli wątpliwości co do tego, czy Halfvor jest odpowiednim, i to nie z powodu majątku, gdyż Halfvor był bogatym, lecz dlatego, iż ojciec jego oddawał się pijaństwu i obawiano się, ażeby to nie było wadą dziedziczną. Nareszcie jednak postanowiono przecie oddać mu Karinę.
Dzień ślubu był już oznaczony i dano już na zapowiedzi, zanim jednak wyszły pierwsze zapowiedzi, Karina i Halfvor odbyli podróż do Falun, aby zakupić pierścionki ślubne i książkę do modlitwy. Podróż trwała trzy dni, a gdy wrócili, Karina oświadczyła ojcu, że nie może zostać żoną Halfvora. Nie oskarżała go o nic innego, tylko o to, że Halfvor upił się raz podczas podróży, obawiała
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/78
Ta strona została przepisana.