Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Nigdy jeszcze nie widział tak pięknej roboty. Nareszcie oddał zegarek Halfvorowi, który go schował, lecz nie miał wcale miny zadowolenia ani dumy, jak to bywa u ludzi, jeżeli chwali się to, co sobie sprawili.
Ingmar milczał, jak długo jadł, ale gdy wypił swą filiżankę kawy, zapytał Storma, czy rozumie się na zegarach. — „Tak“, odrzekł nauczyciel, „wiesz przecie, że rozumię się na wszystkiem.“
Ingmar wtedy wyjął z kieszonki kamizelki zegar; była to wielka, okrągła, srebrna cebula, brzydka i niezgrabna, zwłaszcza teraz, gdy obejrzano dopiero nowy zegarek Halfvora. Na okładce nie było ozdoby, tylko wielkie wklęśnięcie. W ogóle zegar nie miał wiele wartości, nie było szkiełka nad wskazówkami a emalja na tarczy była również uszkodzona.
„Stoi“, rzekł nauczyciel, przyłożywszy go do ucha. — „Tak, rzekł chłopiec, chciałbym tylko wiedzieć, czy pan sądzi, że da się jeszcze naprawić?“
Nauczyciel otworzył zegar, i zakołatało w nim, jak gdyby wszystkie kółka się rozluźniły. »Musiałeś chyba gwoździe przybijać tym zegarem, ja mu już nic nie poradzę.“ — „Czy sądzi pan, że zegarmistrz Eryk nie mógłby go naprawić?“ — „Nie potrafi tak samo, jak i ja, najlepiej byłoby posłać go do Falun i dać wprawić nową maszy-