Powstało teraz w sercu jej pytanie, które wprawdzie starała się natychmiast stłumić, lecz które wciąż na nowo się podnosiło. Pytała, dlaczego Chrystus posłał ją do tego kraju. Wiedziała, że to grzech wielki, stawiać to pytanie, ale nie mogła się powstrzymać; bezustannie dźwięczało jej w duszy, jakie zamiary Chrystus miał, posełając mnie do tego kraju?“
„O Boże“, rzekła w rozpaczy, „sądziłam, iż kochasz mnie i pragniesz jak najlepiej urządzić dla mnie wszystko! O Boże! byłam tak szczęśliwa w myśli, że otoczyłeś mnie swoją opieką!“
Gdy Gertruda wróciła do kolonii, uderzyła ją dziwna cisza i uroczystość. Chłopak otwierający drzwi, był nadzwyczaj poważny, a gdy weszła na podwórze, zdziwiła się, że wszyscy tak cicho przesuwają się po kamieniach i nikt głośno nie mówi. „Tu śmierć chyba zawitała“, pomyślała, zanim jeszcze ktoś słowo do niej przemówił.
Wnet dowiedziała się, że Gunhildę znaleziono nieżywą na ulicy. Przyniesiono ją już do domu i ułożono w piwnicznej pralni na katafalku. Gertruda wiedziała, że na Wschodzie muszą szybko grzebać zmarłych, lecz przeraziło ją to przecie, gdy ujrzała, że robią już wszelkie przygotowania do pogrzebu. Tims Halfvorn i Ljüng Bjórn sporządzali trumnę, a kilka starszych kobiet zajmowało się przybraniem zmarłej. Pani Gordon udała
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/104
Ta strona została przepisana.