Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Wtedy Gertruda zawołała głośno: „O Jerozolimo, Jerozolimo, ty nam wszystkim zabierasz życie! Widzę, że Bóg nas opuścił!“ załkała.
W tej chwili weszła przez bramę pani Gordon i posłała Gabriela i Boa natychmiast na cmentarz, Gertruda zaś udała się do małego pokoju, w którym mieszkała z Gertrudą, i została tam przez cały wieczór.
Siedziała opanowana jakimś lękiem gwałtownym, niepokonanym, podobnym do długotrwałego strachu przed upiorami; zdawało jej się, że tego dnia musi się jeszcze coś złego zdarzyć, i lękała się tego, co tam z zasadzki czyhało na nią. Równocześnie zaś dręczyły ją przykre wątpliwości.
„Nie wiem dlaczego Chrystus nas tu posłał“, myślała. „Przynosimy tylko nieszczęście sobie i innym.“
Odsunęła na chwilę rozpacz od siebie, ale natychmiast pochwyciła się na wyliczaniu wszystkich, którzy przez ten wyjazd doszli do nieszczęścia. Było to przecież zupełnie pewnem, że sam Bóg rozkazał im udać się do Jerozolimy, jakże więc było to możliwym, że wynikiem tego było tylko nieszczęście?
Postarała się o pióro i atrament, aby napisać do swych rodziców, ale nie mogła. „Cóż im napiszę aby mnie uwierzyli?“ zawołała. „Chyba gdybym